twojej rekomendacji mam nową pracę. Niedługo pojadę
do Afryki nieść pomoc chorym na AIDS. A tobie należy się trochę oddechu, dość się napracowałaś. Teraz ciesz się życiem. Jennifer nic nie odpowiedziała, więc Pia dorzuciła po chwili: - Jeśli koniecznie chcesz działać, to wysil wyobraźnię i opracuj plan rozszerzenia programu stypendialnego. R S To możesz zrobić równie dobrze w królewskim łożu, jak i w zardzewiałej przyczepie na Bałkanach. - Super - mruknęła Jennifer, pociągając łyk wody. - Miło mieć świadomość, że choć wyglądam jak wieloryb, mogę się jeszcze na coś przydać. Pukanie do drzwi przerwało rozmowę. Pia poszła otworzyć. Odebrała od ochroniarza stos listów i trzy paczki i wróciła z tym wszystkim do łóżka przyjaciółki. - Nie wiem, jak dajesz sobie z tym radę - powiedziała, zrzucając ładunek na łóżko. - Zwykle nie mam czasu - przyznała Jennifer, odwracając kopertę, by przeczytać adres nadawcy. - Większość korespondencji przegląda Sophie. Zaproszenia i takie tam typowe sprawy. Ale ja naprawdę mam już dość bezczynności i dlatego od pewnego czasu sama czytam listy. Pia przyniosła z biurka Jennifer srebrny nóż do papieru, prezent od Antony ego. - Chyba mam dla ciebie zajęcie. - Jennifer zajrzała do jednej z paczek. - Zamówiłam ten aparat dla Antonyego, na prezent urodzinowy, no i zapomnieli go ładnie zapakować. Księżna wyjęła z pudełka aparat i pokazała przyjaciółce. - Dam mu w ten weekend. Ma przyjechać na jeden dzień, tuż przed wznowieniem rozmów. Ale pokój do pakowania prezentów jest w drugim skrzydle, za kuchnią. Nie pójdę tam, a jeśli poproszę kogoś z obsługi, od razu wszystko się rozniesie. - Pokój do pakowania prezentów? - Pia położyła nóż na stercie kopert. - Żartujesz sobie ze mnie. R S Jennifer podała jej aparat i wzruszyła ramionami. - To jest szokujące, wiem. Ale chyba zrobisz to dla mnie, co? - No jasne. Przecież po to tu jestem - odparła Pia, biorąc aparat. - Bardzo chętnie. Nie mogę tylko siedzieć i podawać ci chusteczki i wodę. W życiu nie leniuchowałam tyle, co teraz. - Ja też nie - potwierdziła Jennifer. - Powtarzam sobie wciąż, że to dla dobra dziecka. Na szczęście to już nie potrwa długo. Mam za sobą trzydzieści sześć tygodni, zostały jeszcze cztery. Pia wyszła z prywatnych apartamentów Jennifer i ruszyła w stronę szerokich marmurowych schodów, z rozkoszą wdychając zapach świeżo ściętej trawy wpadający przez otwarte okna z pałacowych ogrodów. Zrobiło się jej lekko na sercu. Dobrze, że choć na chwilę wyszła z sypialni Jennifer. Nareszcie trochę swobody.