choroby psow
Gareth milczący i trochę niesamowity, bo niby w ogóle nie było go widać, ale czasami człowiek czuł jakiś dziwny dreszczyk, przelatujący po krzyżu, odwracał się i widział, że Gareth za nim stoi. Ale dom rzeczywiście wydawał się bezpieczny, w dodatku już samo towarzystwo zupełnie wyluzowanej i szalenie pewnej siebie Stacey trochę podniosło ich na duchu. - Wierzysz w to wszystko? - spytał Jeremy, gdy zaprowadziła go do pokoju gościnnego na piętrze, gdzie tak samo jak wszędzie w domu wisiały różne symbole religijne. - Przecież to jakieś wariactwo. Uśmiechnęła się. - Przez większość czasu w życiu panuje równowaga i względny porządek, ale czasem rzeczy stają na głowie. - Czyli wierzysz w istnienie wampirów. - Tak. - Ale... ale jak to możliwe? - Istnieją różne światy, które zazwyczaj egzystują obok siebie, ale czasem dochodzi do kolizji pomiędzy naszym światem a innym. Co powiesz na takie wyjaśnienie? - Że brzmi jak bełkot. RS 200 - Cóż, innego wytłumaczenia ode mnie nie usłyszysz. Idę zobaczyć, co u Nancy, a ty rozgość się tutaj. - Gdzie jest Jessica? Muszę z nią porozmawiać. - Nie wiem, gdzie jest, ale wiem, że macie oboje tu zostać i uważać na siebie, zwłaszcza ty. - Muszę porozmawiać z nią o Mary i przekonać ją, że cokolwiek się stało, Mary nie jest zła. To po prostu niemożliwe. Stacey potrząsnęła głową. - Ta obecna Mary jest dziełem złej istoty i musisz się z tym pogodzić. Niedługo wrócę, bo nie powinieneś być sam. Jeremy podszedł do drzwi balkonowych i zaciągnął zasłony. Na karniszach wisiały ozdobne girlandy z kwiatów ze zręcznie wplecionymi w nie warkoczami czosnku. Mocno zacisnął palce na mającym go chronić srebrnym krzyżu, a wtedy przypomniał sobie, z jaką gwałtownością Mary zerwała z szyi swój własny i odrzuciła jak najdalej od siebie. Stacey zapukała do sypialni Jessiki, lecz odpowiedziała jej cisza, co znaczyło, że przyjaciółka jeszcze nie wróciła. Potem zapukała do Bryana - z takim samym rezultatem. Dziwne, przecież dopiero co przyprowadził tych dwoje. Na wszelki wypadek Stacey użyła klucza uniwersalnego i zajrzała do pokoju, chociaż zazwyczaj nie robiła takich rzeczy, jednak sytuacja była wyjątkowa. Nikogo. Zadzwonił jej telefon komórkowy, czym prędzej wyłowiła go z kieszeni. - Jessica, nareszcie! Powinnaś jak najszybciej wracać do domu. - Nie mogę, ale dopilnuj, żeby Bryan nie wychodził. RS 201 - Kiedy jego nigdzie nie ma! Właśnie przyprowadził te dzieciaki, ulokowałam je w pokojach, a on w tym czasie zniknął. Jessica zaklęła cicho. - Gdybyś go jednak zobaczyła, powiedz, że koniecznie musi zostać, bo może przyjść Mary. Albo wymyśl cokolwiek innego, w każdym razie