szminki i makijaże, wymyślne stroje... Że to mi
się podoba. Gdyby chwila nie była tak poważna, roześmiałaby się W głos. Tak śmiesznie o tym mówił. Szminki, tusze i róże, te wszystkie sprytne sztuczki, dzięki którym wyglądała na elegancką damę. - Podobałaś mi się już wtedy - ciągnął. - Ale jeszcze bardziej, gdy przestałaś używać tych wszystkich... no, tych rzeczy. Zresztą już ci o tym mówiłem. A ona miała nadzieję, że jej przemiana podziała na niego jak kubeł zimnej wody i skutecznie zdławi ich wzajemną fascynację. Szybko się okazało, że jest inaczej. I tak mu się podobała. Tak jak on jej. Choćby broniła się przed tym rękami i nogami. W dodatku z każdym dniem zauroczenie stawało się coraz silniejsze i wszechogarniające. - Chcę, żebyś wiedziała, że to coś więcej niż pociąg fizyczny. Nie rozmawialiśmy o tym. Nie mogliśmy się prze móc, żeby o tym mówić. O tym, co między nami naprawdę jest. Wyprostowała się i stała jeszcze bardziej czujna. Pierce uważa ją za fascynującą kobietę, w dodatku twierdzi, że to coś więcej. Jak w to uwierzyć? - Skoro postanowiliśmy ignorować to, co jest między nami, to może lepiej więcej się nad tym nie rozwodzić? Pierce spochmurniał. - Dzięki tobie wiele się o sobie nauczyłem. Popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Zaskoczył ją. - Miałaś rację, nie jestem tak bardzo podobny do ojca, jak sądziłem. - Przesunął dłonią po brodzie. - Kocham , moją pracę, jest dla mnie bardzo ważna. Daje mi ogromną satysfakcję. Jednak odkąd chłopcy tu są, stale wracam do nich myślami. W różnych momentach. Zastanawiam się, co akurat robią, gdzie są, jak się bawią, co nowego dzisiaj poznali. Nie mogę się doczekać, kiedy ich zobaczę i wysłucham ich opowieści. Myślę, że miałaś rację, mówiąc, że to byłoby jeszcze silniejsze, gdyby chodziło o moje własne dzieci. - Przytrzymał jej spojrzenie. - Myślę też o tobie, Amy. Przez cały dzień, o różnych porach. - Zacisnął usta i umilkł na chwilę. - Za każdym razem nie mogę się doczekać wieczoru, kiedy znowu cię zobaczę, a ty opowiesz mi, jak minął dzień. - Przesunął językiem po wargach. -Gdy zbliża się pora kolacji, zostawiam pracę. Nie mogę się