jeszcze go miałem, to strzelałem tylko wtedy, gdy nie było innego
wyjścia. Jeśli już strzelasz, to nie po to, żeby kogoś zranić, tylko żeby zabić. – A gdy Lucy skrzywiła się, dodał: – Tak. Gdy jest się uzbrojonym po zęby, zbyt łatwo można uznać, że strzelanie jest jedynym wyjściem. – A czy mógłbyś teraz kogoś uderzyć? Sebastian uśmiechnął się i natychmiast poczuł ból twarzy. – To znaczy, skopać tyłek? Zarumieniła się odrobinę, nie wiedział, czy z irytacji, czy z zażenowania. Prawdopodobnie z irytacji. – A co byś zrobił, gdybyś wczoraj złapał tego kogoś, kto zepchnął cię do wodospadu? – Nie zawracam sobie głowy gdybaniem – powiedział, siadając naprzeciwko niej. – Mam już dość zabijania. Tylko to się liczy. – Rozumiem. – Skinęła głową. – Nie rozumiesz, ale to dobrze. Lucy, powiesz mi, co mogę sobie zrobić do jedzenia? – Nie tylko powiem, ale nawet przygotuję ci śniadanie. – Wyciągnęłaś mnie z tej dziury i uprałaś spodnie. To zupełnie wystarczy. Wstała i otworzyła lodówkę. – Nie chcę, żebyś mi tu zemdlał pośrodku kuchni. Może być omlet z serem? – Super! Dziękuję. Po chwili w kuchni rozniósł się zapach smaz ˙onychjajek, masła, vermonckiego sera i grzanek. Sebastian myślał o niezliczonych słonecznych porankach, spędzonych w tej kuchni. Te wspomnienia prześladowały go przez cały ostatni rok w Wyomingu, gdy grał w karty, jeździł konno, spacerował z psami, huśtał się w hamaku i nie robił właściwie nic więcej. Wspomnienia, obrazy, zapachy, nadzieje i marzenia zamkniętego w sobie chłopca, jakim był kiedyś. Dolał sobie kawy i sięgnął po fiolkę ze środkiem przeciwbólowym. Lucy zsunęła na talerz przyrumieniony omlet. – Dlaczego nie przyjechałeś na pogrzeb? – zapytała cicho. W pierwszej chwili myślał, że chodzi jej o pogrzeb Daisy, ale zaraz zrozumiał, że Lucy mówiła o Colinie. – Byłem wtedy w Bogocie. Zajmowałem się porwaniem. – Nie zadzwoniłeś, nie napisałeś, nawet nie przysłałeś kwiatów... – A czy poczułabyś się dzięki temu lepiej? Nie patrząc na niego, smarowała grzankę masłem. – Nie. Ale nie o to chodzi. Wiedział, że nie o to chodzi. Lucy postawiła przed nim talerz i wyszła z kuchni, zostawiając laptop na stole. Sebastian jednym palcem przysunął go bliżej i jedząc, przeglądał zawartość dysku. Biuro podróży Lucy działało bardzo dynamicznie. Oferta obejmowała aktywne uprawianie sportu, wyprawy edukacyjne i czysto wypoczynkowe. Sebastian otworzył projekt nowego folderu. Jesienne spływy czółnami od motelu do motelu, od trzech do dziesięciu dni. Pływanie kajakami wzdłuż morskiego brzegu w Maine. Tropienie śladów historii i pomników natury w Nowej Funlandii, i tak dalej. Opis każdej trasy pełen był atrakcyjnych szczegółów i Sebastian