Stacey potrząsnęła głową.
- Ta obecna Mary jest dziełem złej istoty i musisz się z tym pogodzić. Niedługo wrócę, bo nie powinieneś być sam. Jeremy podszedł do drzwi balkonowych i zaciągnął zasłony. Na karniszach wisiały ozdobne girlandy z kwiatów ze zręcznie wplecionymi w nie warkoczami czosnku. Mocno zacisnął palce na mającym go chronić srebrnym krzyżu, a wtedy przypomniał sobie, z jaką gwałtownością Mary zerwała z szyi swój własny i odrzuciła jak najdalej od siebie. Stacey zapukała do sypialni Jessiki, lecz odpowiedziała jej cisza, co znaczyło, że przyjaciółka jeszcze nie wróciła. Potem zapukała do Bryana - z takim samym rezultatem. Dziwne, przecież dopiero co przyprowadził tych dwoje. Na wszelki wypadek Stacey użyła klucza uniwersalnego i zajrzała do pokoju, chociaż zazwyczaj nie robiła takich rzeczy, jednak sytuacja była wyjątkowa. Nikogo. Zadzwonił jej telefon komórkowy, czym prędzej wyłowiła go z kieszeni. - Jessica, nareszcie! Powinnaś jak najszybciej wracać do domu. - Nie mogę, ale dopilnuj, żeby Bryan nie wychodził. RS 201 - Kiedy jego nigdzie nie ma! Właśnie przyprowadził te dzieciaki, ulokowałam je w pokojach, a on w tym czasie zniknął. Jessica zaklęła cicho. - Gdybyś go jednak zobaczyła, powiedz, że koniecznie musi zostać, bo może przyjść Mary. Albo wymyśl cokolwiek innego, w każdym razie znajdź sposób, żeby zatrzymać go w domu. Przekonaj go jakoś. - Postaram się. Słuchaj... - Tak? - Mary rzeczywiście przyjdzie, prawda? - Tak. Mary przyjdzie. - Jeremy... Odkąd Stacey wyszła z jego pokoju, siedział nieruchomo na krześle, cały czas tępo wpatrując się przed siebie. - Jeremy... Jęknął. - Nic nie słyszę. Wcale tego nie słyszę - rzekł głośno. Ale znowu usłyszał jej głos. - Proszę cię... Wiedział, że nie powinien tego robić, a jednak wstał, podszedł do okna i rozsunął zasłony. Za oknem była Mary, tym razem już nie naga, ale to niewiele pomogło, nadal wyglądała zjawiskowo. Wzięła skądś białą suknię, podobną do sukni ślubnej, odsłaniającą ramiona, podkreślającą kształt biustu i smukłość talii. Stała w powietrzu, biały materiał falował wokół niej, zdawała się niewinna jak sam anioł. Jeremy powiedział sobie, że widział podobne sceny na filmach, więc powinien wiedzieć, czemu ona patrzy na niego takim spragnionym wzrokiem. Jest głodna i nie może się doczekać, aż się naje... RS 202 - Och, Mary... - rzekł ze smutkiem. - Jeremy, tak się boję. Zmusił się, by jej odpowiedzieć: - Mary, ty nie żyjesz. - Nie! Jestem tutaj i potrzebuję twojej pomocy. Nie skrzywdzę cię, przysięgam. Boję się. Nie mogę tam iść. Jeśli pójdę, to już po mnie. Musisz mnie wpuścić, musisz mnie tu zatrzymać, wtedy będę bezpieczna.