od tego samego adwokata, który telefonował rano. Pełnomocnik Carl
Mitz bardzo, ale to bardzo, chciał się z nią skontaktować. Podał numery na swój pager i komórkę. Potencjalni klienci nie byli tacy chętni. Potencjalni klienci czekali, aż ona sama ich znajdzie. Rainie poszła pod prysznic. Umyła głowę. Bardzo długo stała pod prysznicem, pozwalając, by krople gorącej wody bębniły jej po karku i po ramionach. Potem włożyła te same ciuchy i skierowała się do baru. Szeryf Vince Amity już tam był. On też wziął prysznic. Ubrany był w czarną kowbojską koszulę, stare wytarte dżinsy i mocno zniszczone kowbojskie buty. Koszula ciasno opinała barczyste ramiona. Kiedy stał, wydawało się, że jego uda ledwo mieszczą się w nogawkach. Jednym słowem - kawał faceta. Rainie zamówiła butelkę budweisera light i przekonała samą siebie, że nie tęskni za Quincym. - Mają tu bardzo dobre żeberka - powiedział Vince. - Świetnie. - I frytki ze słodkich ziemniaków. Jadłaś już frytki ze słodkich ziemnia¬ ków? Warte późniejszej operacji serca. I - Świetnie. - Podeszła kelnerka. Zamówili po porcji żeberek z frytkami z słodkich ziemniaków. Gdy tylko kelnerka odeszła, Vince spróbował jeszcze raz - Jak długo zostaniesz w Wirginii? - Nie wiem. Na razie mam więcej pytań niż odpowiedzi. Przy takim tempie zdobywania informacji mogę tu zostać na dłużej. - Gdzie się zatrzymałaś? - Motel 6. - W Wirginii można znaleźć ciekawsze miejsca. Jeśli będziesz miała trochę czasu, spróbuj pozwiedzać okolicę. A potem zaskoczył ją, mówiąc cicho: - Rainie, sprawdziłem cię. Nie musisz przede mną udawać. Rainie aż zesztywniała. Nie mogła uspokoić rozdygotanych nerwów, chociaż właściwie pogodziła się już z przeszłością. Przyłapała się na tym, że 102 cały czas pocierała dłonią zimną butelkę z piwem. Cóż trudno wyzbyć się starych nawyków. - Sprawdzasz wszystkie kobiety, z którymi się umawiasz? - spytała w końcu. - Ostrożności nigdy za wiele. Popatrzyła na niego znacząco, a on odwdzięczył się uśmiechem. - Znalazłaś mnie w pracy, zadawałaś dużo pytań i nie dawałaś mi spokoju - powiedział. - Możesz uznać, że jestem staromodny, ale lubię wiedzieć więcej o kobietach, które się za mną uganiają. Poza tym twój przyjaciel Hayes wychwala cię stąd aż po Missisipi. - Powiedział ci, że byłam oskarżona o zabójstwo? - Oskarżona, ale proces się nie odbył. - Nie każdy rozumie różnicę. - Ja pochodzę z Georgii. Tam wszystkie kobiety uważamy za niebezpieczne. Po części na tym polega ich urok. - Wolni od uprzedzeń ludzie Południa. Kto by pomyślał? Szeryf Amity znów się uśmiechnął. Pochylił się nad starym drewnianym stołem i oparł o blat. - Podobasz mi się - powiedział prosto z mostu - ale nie myśl, że jestem głupi. - Nie wiem, o co ci chodzi... - Nie jestem tym, z kim chciałabyś zjeść dziś kolację.