- Postaraj sie przede wszystkim zapamietac, ¿e twoja
mama miała du¿o szczescia, ¿e w ogóle prze¿yła ten straszny wypadek – stwierdziła Eugenia. - To naturalne, ¿e teraz nie wyglada najlepiej, ale zobaczysz, kiedy sie obudzi i wyjma jej te druty, a opuchlizna zejdzie, bedzie taka jak przedtem. - Bedzie mogła chodzic? Serce Marli na chwile zamarło. - Oczywiscie. Wiesz przecie¿, ¿e z jej nogami jest wszystko w porzadku. Mówiłam ju¿, ¿e bedzie całkiem zdrowa. - To czemu nie mo¿e sie obudzic? - Jej organizm potrzebuje odpoczynku. Cissy prychneła cicho, jakby nie wierzyła w ani jedno słowo babki. 31 - I tak nigdy mnie nie lubiła. Co?! Có¿ za straszna mysl! Cissy sie myli, bardzo sie myli, to nie mo¿e byc prawda. To tylko skrzywione spojrzenie nastolatki. Przecie¿ Marla na pewno lubiłaby, nie, kochałaby swoja córke. - Oczywiscie, ¿e twoja mama cie lubi. - Eugenia zasmiała sie nerwowo. - Nie badz smieszna. Kocha cie. Tak! - Wiec dlaczego tak bardzo chciała tego dziecka? Chłopca? Dlaczego ja jej nie wystarczałam? Im obojgu... a zreszta, niewa¿ne... - Oczywiscie, bo to jakas bzdura - powiedziała Eugenia jakby przez sciagniete usta. Marla usłyszała w odpowiedzi przeciagłe, pełne bólu westchnienie. Widac Cissy uwa¿ała, ¿e wszyscy dorosli, a w szczególnosci jej babka, sa idiotami. - Nie wiem, skad sie własciwie wziełam w tej rodzinie. Nie pasuje do was. To tak jak ja, pomyslała Marla. Serce rwało sie jej do tej dziewczynki. Czy naprawde była tak bezmyslna i okrutna dla własnej córki? - Bardzo sie starasz, ¿eby nie pasowac. A wystarczyłoby, ¿ebys spróbowała sie troche dostosowac. W naszej rodzinie wszyscy swietnie sie uczyli. Twój ojciec był w Stanford, a potem studiował na Harvardzie. Twoja mama studiowała w Berkeley. Ja byłam w Vassar, a... - Wiem, dziadek skonczył Yale. Wielkie rzeczy. Nie o to mi chodziło. No a wujek Nick? Nie wyłamał sie przypadkiem, czy cos w tym rodzaju? Nastapiła nieprzyjemna cisza. Marla wyczuła, ¿e Cissy udało sie w koncu wyprowadzic babke z równowagi. - Nick poszedł swoja własna droga, ale nie mówmy o tym teraz - zaproponowała zniecierpliwiona. - Chodz, mamy spotkac sie z ojcem... 32 Eugenia musiała wyprowadzic Cissy z pokoju, bo Marla została sama. Odpre¿yła sie troche. Usłyszała, jak do pokoju weszła pielegniarka, ¿eby zmierzyc jej puls. Kilka sekund pózniej znajome ciepło zaczeło saczyc sie w jej ¿yły, tłumiac ból, niepokój, lek... Usłyszała jednak skrzypniecie