siebie. Ale Dzieżyński tylko ogania się kolejnymi
krzyżykami. – Nie uchodzi duchownemu – uzasadnia rejteradę falsecikiem, pasującym do kastrata z papieskiego dworu, a nie kapelana, który się więcej prochu nawąchał niż kadzidła. Rozumowski z Podhoreckim wymieniają się ironicznymi grymasami. Dla nich jest jasne, że to nie boskie przykazania, ale wąż w kieszeni powstrzymuje Dzieżyńskiego. 27/86 Zamiast księdza po chwili wahania dołącza do graczy trójka świeżo upieczonych modnisiów z jakiejś Koziej Wólki albo Pieścirogów. Ich fraki prosto spod igły, nietknięte jeszcze ręką praczki koszule, lśniące nowością krawaty od Demarne a i rękawiczki od Mayera oznajmiają dobitniej niż teatralne afisze: otośmy wprost spod mamusinej spódnicy, z tatusiową gotówką w kieszeni wylądowali w Paryżu, by się z wystraszonych prowincjuszy przemienić w lamparty. Ale krawcy z Palais-Royal nie są cudotwórcami. Byli w stanie co najwyżej przemienić polskich młodzieniaszków w wypchane słomą pałuby, na które naciągnięto cudzą, cętkowaną skórę. Jest też paru członków niedalekiego Klubu Polskiego. Tam wyrabiają sobie towarzyską pozycję, ale tylko u Gruszczyńskiego mogą grać na pieniądze i urządzać polityczne 28/86 awantury. Bo w Klubie rozmowy o polityce są surowo zabronione. Między gości szulerni wmieszali się też Francuzi. Jest ich dwóch, więc co najmniej jeden musi być tajniakiem. Gruszczyński na wszelki wypadek obydwu wciąga za łokcie w głąb labiryntu pokoi, w których trwonione są żołdy wypłacane polskim emigrantom przez francuski rząd, posagi kochających sióstr, matczyne klejnoty i majątki, które po spieniężeniu ślą emigrantom rodziny z kraju. Po chwili cała trójca wraca do salonu. Gruszczyński bogatszy o święty spokój, rzekomi szpicle o dziesięć franków każdy. Zaraz i tak przerżną je w faraona. Na empirowym krześle obok Podhoreckiego siada jeszcze ktoś. Adam nie zauważył nawet, kiedy nieznajomy wynurzył się z kłębów dymu. Ale za późno, by się dopytać, kim jest człowiek, który wygląda, jakby całe 29/86 życie tasował zaślinionymi palcami talię kart.