- Nie. - Jack ujął ją za rękę. - Potrzebował nas
obojga. Czy zastanawiałaś się może, dlaczego się wtedy spóźniłem? - Nie musiałam się zastanawiać. Mówiłeś, że przedłużyło ci się spotkanie. - Zgadza się. A nie byłaś ciekawa, czemu mam tyle spotkań w Chicago? - Nie. Dla mnie praca to praca. JEDNA DLA PIĘCIU 155 - Zgadza się, ale niezupełnie. - Machinalnie bawił się palcami Malindy, ale ona czuła, jak przeszywa ją prąd. - Pracowałem tak długo, bo nie chcę już więcej opuścić żadnego występu chłopców. Robiłem to i dla ciebie, i dla nich. - Dla mnie? - powtórzyła zdziwiona Malinda. - Tak. A mówiąc dokładniej - dla nas. - Dla nas? - Przez ten krótki czas, kiedy byłaś z nami, chłopcy bardzo dużo się od ciebie nauczyli. Ale ja też. Przedtem uważałem, że dla chłopców rzeczy są tak samo ważne jak ja. Zaharowywałem się, żeby mieli wszystko, tymczasem oni potrzebowali przede wszystkim mnie. Po twoim odejściu zrozumiałem, że potrzebują także ciebie. A więc chcę cię zapytać, czy zamieszkasz z nami znowu? - Miałabym zamieszkać z wami! - Malinda zerwała się z kanapy i szybkim krokiem, nie patrząc na Jacka, podeszła do okna. A więc znowu wszystko zepsułem, pomyślał Jack. Malinda źle zrozumiała, co chciał jej powiedzieć. Ale czyż można ją za to winić? Nigdy nie umiał prawić pięknych słówek. Może powinien poprosić chłopców o radę? Oni zawsze potrafili ją oczarować. Podszedł do niej i błagalnie położył rękę na jej ramieniu. - Malindo? - Co? - Malinda ze złością zrzuciła jego rękę. - Chyba mnie nie zrozumiałaś. - Bardzo dobrze cię zrozumiałam. Chcesz, żebym wprowadziła się z powrotem jako twoja gospodyni i opiekunka twoich dzieci. - Miałem na myśli bardziej trwały układ. 156 JEDNA DLA PIĘCIU Malinda starała się nie czytać między wierszami. Jack znowu położył jej rękę na ramieniu i delikatnie obrócił w swoją stronę. - Nie potrzebuję cię jako gosposi czy opiekunki. Tymi obowiązkami zajmie się pani Dunlap. W Chicago też wynająłem kogoś. Te długie spotkania były z nim. Prawnicy przygotowali potrzebne dokumenty i teraz on przejmie wszystkie sprawy wyjazdowe. Nadal będę musiał trochę wyjeżdżać, ale większość wieczorów będę spędzał w domu. Muszę mieć rodzinę, Malindo. Zawsze tego chciałem. Nie potrafił znaleźć słów, które oddałyby to, co czuł.